Opowieści buddyjskiego
jogina - C. M. Czena spisane przez Czcigodnego
B. KANTIPALO
Ta
autobiografia została zaczerpnięta z rozdziału Systematyczne i praktyczne wprowadzenie w medytację buddyjskiego jogina Czena.
NAMO
TASSO BHAGAVATO ARAHATO SAMMASAMBHUDDHASSA
Wprowadzenie
Słońce świeciło wspaniale nad miastem Kalimpong i wydawało się, że jego blask jest oznaką
aprobaty dla mojego projektu. W tym wszystkim chodziło również o oświecenie. To
znaczy: książka miała dotyczyć nie tylko teorii medytacji, a takich prac jest wiele, ale także praktyki
sadhany buddyjskiej. Ten aspekt jest zwykle omawiany znacznie mniej
dokładnie. W poniższej pracy nie tylko po raz pierwszy zapisano słowa buddyjskiego jogina -
Czien-Ming Czena; dołożyłem też starań, aby zachować coś z jego oryginalnych
wyrażeń i unikalnego stylu. Aby niczego
nie pominąć, codziennie
odbywały z nim spotkania dwie osoby: Czcigodny Sanghrakszita Sthavira słuchał, ja zapisywałem. Nazajutrz, gdy temat wciąż jeszcze był świeży w moim umyśle, notatki przybierały formę
szkicu, który następnie przekazywałem Czcigodnemu Sthavirze z prośbą o
komentarz. Wszystko było przepisywane na maszynie; maszynopis zabierałem ze
sobą na kolejne spotkanie z panem
Czenem. Czytał go uważnie,
dodając lub usuwając jakieś fragmenty tam, gdzie było to konieczne, co zaowocowało
wersją ostateczną. Stanowi ona, mam nadzieję, materiał wnikliwie
przejrzany i prezentującym dokładnie nauki Buddy wsparte doświadczeniem pana
Czena.
Opowiedziałem już czytelnikowi
o pochodzeniu tej książki, chciałbym więc teraz opisać tamto pierwsze spotkanie i
nie chodzi mi tutaj o spotkanie między współpracownikami, którzy książkę współtworzyli,
ale o pierwsze spotkanie z jej bohaterem. Dotarcie do pana Czena bywało trudne, chyba, że znało się drogę.
Nie dlatego, że przebywał w odległej górskiej jaskini czy niedostępnej pustelni, lecz z powodu ulic Kalimpongu: zatłoczonych,
wąskich i stromych, mogących wprawić w pomieszenia niejednego wędrowca. Aby
znaleźć naszego jogina, schodziło się na coraz to niższe poziomy, aż po
przejściu przez zapchaną ludźmi, zamieszkaną głównie przez biednych
Tybetaczyków dzielnicę, dochodziło się do rzędu flag
modlitewnych. Przed pustelnią znajdowała się duża farma Departamentu Rolnictwa, dzięki której z południowego okna budynku
rozciągał się piękny widok. Jak mówił pan Czen, ten poemat stworzony przez
naturę wiele razy go zainspirował.
Gdy tu przybył, a
było to jeszcze przed napływem do Kalimpongu fali uchodźców tybetańskich, jego
dom był dość odizolowany. Z dolnego poziomu gospodarstwa na wysokość okna wyrastało
pięć drzew będących chińskim odpowiednikiem drzewa bodhi. Ujrzał to w wizji,
która sprowadziła go do Kalimpongu. Co więcej, zgodnie z chińską wiarą drzewa
były dokładnie wysokości Buddy, czyli miały szesnaście stóp. Uznał to za coś
więcej niż pomyślny znak, przydając drzewom głębokiego znaczenia: tych
pięć symboli Buddy stanęło pod jego odosobnionym domem niczym Tathagata,
który emanuje z serca Wadżrasattwy. Ułożył o tym następujący wiersz:
Na wpół opuszczone miasto, na wpół rozległe
gospodarstwo:
pomiędzy nimi pojawia się pustelnia.
Kto sprawił, że rośnie tu pięć drzew wysokości Buddy?
Przychodzę, lecz nie czeka mnie tutaj żadna nowa
praca!
Ta korzystnie
usytuowana pustelnia otrzymała od naszego jogina nazwę “Pustelnia Pięciu Strączkowych
Drzew”. Drzewa poniosły śmierć z niszczącej ręki człowieka i zamiast nich
stanęło pięć bambusowych tyczek, na których załopotały flagi modlitewne. Jesteśmy tam, kilka kroków w górę, nieśmiałe stukanie
do drzwi i oto zjawia się pan Czen: jego twarz jest okrągła i uśmiechnięta;
wita nas grzecznie ukłonami. Każe nam zasiąść w małym pokoju, jednym z dwóch,
które wynajmuje, i przed rozpoczęciem rozmowy uprzejmie podaje coś na
orzeźwienie.
W trakcie tego pierwszego
spotkania postanowiliśmy, że zarys jego biografii będzie dobrym wprowadzeniem do wyjaśnień na
temat praktyki i urzeczywistnienia. O piątej, kiedy zaczęliśmy rozmowę, przez
okno wpadały dźwięki pudży odprawianej nieopodal przez tybetańskiego
mnicha: bicie w bęben i cicho intonowane moditwy…
Oddajmy teraz głos panu Czenowi, aby przedstawił historię swego życia:
Autobiografia opiera
się na "ja", ale nie znaleziono nigdy żadnego"ja", więc
dlaczego mielibyśmy się tym zajmować? Wszystko, o czym możemy mówić, to pewna “masa”
przechodząca przez pewien okres czasu i stale identyfikowana jako ta sama osoba. Chociaż praktykuję medytację od ponad dwudziestu lat, wciąż nie odkryłem
"ja"; z drugiej strony słowo “pustka” nie znaczy nic . Nie ośmielę się twierdzić, że mieszkałem w Kalimpongu, więc "ja" mieszkało tutaj i przebywało tutaj cały ten czas, ponieważ wszystko zmienia się z minuty na
minutę. Nawet przestrzeń zajmowana przez Kalimpong nigdy nie jest taka sama; kula ziemska jest przecież
w stałym ruchu. Nie odważę się też powiedzieć,
że od dawna jestem pustelnikiem, ponieważ nietrwałość dotyczy zarówno podmiotu,
jak i przedmiotu. Naprawdę, nie da się nic powiedzieć
jednoznacznie.
Ale żyje
się z dnia na dzień i
pozostają ślady; życie jest po prostu ciągłą masą śladów, w których nie ma nic, czego ty, lub ja moglibyśmy się uchwycić. Bodhisattwa udał się do Vimalakirtiego
i nie było o czym gadać; podobnie z tobą – przybyłeś z tak daleka, więc
czuję się w obowiązku. Jak mógłbym milczeć, skoro stworzyłeś tak wspaniałe
warunki?
W tradycji tybetańskiej biografie są podzielone na cztery części, a ponieważ nasz czas jest
ograniczony, spróbuję wszystko podsumować pod tymi czterema nagłówkami: zewnętrznym,
wewnętrznym, tajemnym i najbardziej tajemnym.
Pan Czen uśmiechnął się i wstał z małego wiklinowego taboretu, żeby odebrać listy, które
młody listonosz podał mu właśnie przez otwarte okno. Ten młody człowiek był od
niedawna jego nowym sąsiadem; Czen użyczał mu pieniędzy i sprzętów do kuchni. Odłożywszy listy na później, zasiadł z
powrotem na swoim miejscu i kontynuował opowieść:
A. Biografia zewnętrzna
Biografia zewnętrzna dotyczy
rodziny, wyrzeczenia i nietrwałości, przedstawię więc krótki zarys i to bynajmniej nie
dlatego, że dotyczy "ja",
ale z wdzięczności za błogosławieństwa buddów, że urodziłem się w takich okolicznościach.
Przed moimi
narodzinami moja matka dniem i nocą doświadczała wewnętrznej wizji świecącego w
jej gardle wielkiego słońca. Lekarz, z którym się konsultowano uznał, że nie są
to symptomy choroby; istotnie, matka była zupełnie zdrowa. Mały Czen urodził
się pokryty nieuszkodzonym łożyskiem i nieskalany matczyną krwią. Nie płakał też przy porodzie jak większość dzieci.
Matka zauważyła na moim czole wgłębienie pomiędzy lub nieco ponad oczami – zły omen
według światowej astrologii, ale pomyślny znak dla bodhisattwy. Po porodzie matce wykształciły się dodatkowe sutki, więc
pobierałem mleko z czterech piersi. Ojciec żartował, że jest jak stara locha.
Było osiem osób w
rodzinie, cztery dziewczynki i czterech chłopców, a ja byłem czwarty. Większość
moich braci i sióstr zmarła
gdy byłem jeszcze mały, matka
często płakała. Pewnego dnia ślepy, wędrowny wróżbita powiedział jej, że moje
życie też będzie krótkie: słyszałem, jak mówił, że nie pożyję długo,
chociaż jestem najmłodszym synem. Widząc wokół tak wiele śmierci i słuchając o niej, strasznie się tego obawiałem. Matka
bardzo mnie kochała; straciła tyle dzieci, bała się, że i mnie straci; i bez
tego było w rodzinie wystarczająco dużo problemów. Ojciec nie tylko wziął sobie
drugą żonę, ale też uganiał się za cudzymi żonami. Pieniądze szły na kobiety
i alkohol.
Z tych powodów miałem dwa lęki: bałem
się śmierci i biedy. Zobaczyłem za młodu, że świat jest bardzo bolesny;
zapamiętałem również jak w czasie jednej z częstych kłótni ojciec chwycił za
nóż i groził matce, że ją zabije.
Te słowa wyszły prosto z serca, bo widziałem
w młodości niemało cierpienia i dobrze wiem, jak powszechna jest dukha; stąd i łzy w oczach waszego
jogina.
Jako dziecko miałem obowiązek opiekowania się
moim starym dziadkiem. Prowadził sklep; musiałem wstawać wcześnie rano i
codziennie przebywać długą drogę, żeby go otworzyć. Bardzo mnie lubił ze względu na moją pracowitość, ale gdy posunął się w latach, trzeba było za niego robić praktycznie
wszystko, łącznie z wkładaniem węgla drzewnego do jego fajki, ponieważ był
nieomal ślepy. Z powodu dokuczliwej gruźlicy ciągle kaszlał i pluł; zmarł na tę
chorobę, gdy miałem dziesięć lat.
Będąc młodym księciem, przyszły Budda
ujrzał poza swoim domem cztery wielkie znaki tego świata, a ja widziałem trzy z
nich w moim własnym domu. Czwartego - medytującego bhikszu – jeszcze w tym czasie nie widziałem. Nie musiałem czytać książek hinajany, aby być przekonanym co do Pierwszej Prawdy Szlachetnych: dukhi; to było moje własne wczesne doświadczenie.
W każdym razie, nie mogłem porzucić świata, ponieważ wciąż musiałem troszczyć się o moich rodziców;
nie było nikogo, kto by się nimi zajął.
B. Biografia wewnętrzna
Powinienem opisać
moją wewnętrzną biografię dotyczącą treningu umysłu, który otrzymałem od
różnych prowadzących mnie nauczycieli.
W tym czasie w Chinach nie organizowano regularnych szkół, ale na
szczęście w mojej okolicy mieszkał pewien bogaty człowiek, którego stać było
na zatrudnienie biegłego w księgach konfucjańskich nauczyciela. Chodziłem tam na nauki i odkąd
moja pamięć zaczęła rozkwitać, zawsze byłem prymusem wśród dziesięciu
innych chłopców. Skończyliśmy naukę czterech klasyków, a potem poszedłem do świeżo
otwartej w naszym mieście państwowej podstawówki. Szkoła przekazywała rutynowy
zakres zwykłej wiedzy; młody Czen lubił naukę i upodobał sobie
recytacje pod kierunkiem nauczyciela o imieniu Lu Bo Wen wierszy
starożytnego mistrza Luo Hong Xiana. Luo Hong Xian był młodzieńcem, który osiągnął prestiż i stanowisko,
przystępując do dawnego systemu egzaminów na szefa rządu Cesarstwa. Osiągnąwszy
tak wysoką pozycję, stwierdził, że jego sytuacja jest w gruncie rzeczy nieszczęśliwa i chciał tylko jednego: wyrzec się sławy i
władzy, i żyć w górach jako pustelnik. Tak właśnie postąpił, a jego wiersze o
wyrzeczeniu - mieszanka taoizmu i buddyzmu - były ogólnie znane i doceniane.
Bardzo chciałem
wyrzec się wszystkiego i pójść za jego przykładem, ale jak miałem to zrobić? Na
moją umysłowość mieli także wpływ szkolni nauczyciele, którzy uznali, że jestem
bystry, ale słaby i wkrótce umrę. Miałem wtedy tylko jedenaście lat i nie chciałem umierać tak wcześnie.
Studiowałem usilnie, czasami wstawałem w tym celu w środku nocy i aby przezwyciężyć
senność, kurzyłem pobudzającego, wiejskiego papierosa (jednak nie uzależniłem
się od tej używki). W ten sposób udawało mi się być zawsze pierwszym w
szkole.
Po ukończeniu szkół
podstawowych i
średnich, przez sześć lat uczęszczałem do uczelni w Czangsza, stolicy Hunanu. Ponieważ paliłem się do każdej nauki,
mało było dyscyplin, do których bym się nie przyłożył, łącznie z grą na
pianinie.
W moim pokoju nie
było światła, więc przez długie godziny w środku nocy uczyłem się w jedynym na
stałe oświetlonym miejscu, a była to latryna. Nie pozostało to bez wpływu na
moje zdrowie i chociaż ojciec nalegał, żebym odpoczywał, kontynuowałem wytężoną
pracę, aż udało mi się ukończyć studia
z dobrym wynikiem i
uzyskać posadę nauczyciela w liceum.
W celu wyboru sekretarza zwołano posiedzenie wojewódzkiego komitetu oświatowego. W prowincji
było 72 okręgów, z których każdy wysłał dwóch kandydatów: w sumie 144 kandydatów
rywalizowało o tę posadę, ale to właśnie ja miałem szczęście i odniosłem
sukces. W gestii Komitetu leżało utrzymanie w prowincji biblioteki oraz muzeum.
Biblioteka była bardzo obszerna, poznałem jej zasoby i miałem okazję czytać według
własnych upodobań, byli to więc autorzy taoistyczni. Taoiści mieli wiele obiecujących sposobów
przedłużania życia, co napełniało mnie nadzieją i niezmiernie
pociągało.
Rytm pudżowego bębna
zamarł, być może bhikszu popijał teraz zasłużoną herbatę. Pan Czen również zrobił pauzę i dało się słyszeć inne odgłosy z okolicy, która była obecnie pełna sąsiadów: krzyki kobiet i dzieci naruszały
ciszę pustelni. Pan Czen nadmienił jak to będąc w Szanghaju na
przedstawieniu teatralnym dr. Mei Lan Fanga - znanego artysty, wszedł w głęboką
koncentrację - głębszą nawet niźli kiedykolwiek u siebie w domu. A więc
głosy mieszkających w pobliżu sąsiadów nie sprawiają mu kłopotu? Jest to z
pewnością jedyny tak biegły w medytacji człowiek, który potrafi
pozostać obojętnym na wszystko.
Zgłębwszy wiele prac
na temat taoizmu, udałem się pewnego dnia przed jeden
z ich Boskich Ołtarzy. Wróżbita
przepowiedział, że poza samym osiągnięciem długiego życia stanę się jeszcze nieśmiertelny - pod
warunkiem, że będę praktykował nauki taoistyczne. To był punkt zwrotny w moim życiu; mój umysł stał się mniej zainteresowany sprawami tego świata.
Biblioteka zawierała
także dzieła Czcigodnego Tai Xu, energicznego reformatora buddyzmu chińskiego i jego piśmiennictwa, które
zgłębiałem z entuzjazmem, choć niewiele wiedziałem o prawdziwym znaczeniu buddyzmu. Prace Tai Xu były łatwe do przeczytania dla
młodego i wykształconego człowieka, ponieważ zawierały połączenie nowoczesnego naukowego podejścia z prastarą mądrością.
W prowincji Hunan w
tamtym czasie nie istniała świecka organizacja buddyjska, toteż postępowi upasakowie upatrywali w osobie
Czcigodnego Tai Xu pomocy
w założeniu takiego
stowarzyszenia, oraz innych korzyści wynikających z jego ewentualnych wykładów
i światłej porady. Wezwali mnie do siebie, abym napisał w ich imieniu
zaproszenie dla Czcigodnego, ale nie chciałem tego zrobić, ponieważ nie
znałem buddyzmu. Namówili mnie jednak, więc pełen wahania
napisałem zaproszenie. Czcigodnemu nauczycielowi list przypadł chyba do gustu,
ponieważ w załączonej odpowiedzi otrzymałem buddyjskie imię – Dzian
(Dharma – bohater, Władca Dharmy). Zrobił mi wielki zaszczyt, dając mi dwa zwoje swoich kaligrafii nauk
buddyjskich i powiedział, że powinienem zostać jego uczniem. Naprawdę
nawróciłem się na buddyzm, kiedy przybył do naszego miasta miesiąc czy dwa
później. Miałem przywilej pracować pod jego kierunkiem w nowym Kolegium Buddyjskim, którego był założycielem.
Pan Czen bardzo uprzejmie podkreślił ten etap swojego
życia, przesyłając mi list, w którym mówi:
Mój okres nawrócenia rozpocząłem od studiowania Sutry
Awatamsaka. Byłem szczególnie zainteresowany rozdziałem o czystym postępowaniu. W rozdziale tym przedstawiono w
jaki sposób życiu codziennemu powinna towarzyszyć bodhiczittita (serce mądrości i współczucia). Dam dwa przykłady: kiedy
chodzimy, powinniśmy pomyśleć o czujących
istotach, które kroczą po
wielkiej ścieżce buddyzmu; kiedy usiądziemy, powinniśmy życzyć im, aby
zasiadły jak Pan Budda w Wadżrasanie (Diamentowej Siedzibie) i osiągnęły ostateczne oświecenie. W ten sposób prawie każdej czynności naszego codziennego życia towarzyszy bodhiczitta dla dobra czujących
istot .
Kiedyś musiałem
opracować i wydać pewną książkę i ze skoncentrowanym umysłem przytoczyłem cały ten rozdział w dobrym i żywym
stylu, z myślą, aby wiele kopii dotarło do innych. Odtąd w moim życiu zawsze
kierowałem się tymi ghatami, dobrze zachowując przykazania bodhiczitty i obierając na stałe jej towarzystwo. W wyniku
tego nigdy nie oszukałem żadnej osoby, nawet dziecka. We śnie oddały mi hołd demony
choroby, po tym jak zostałem uleczony z grzybicy. Demony wyznały, że
się mnie boją, ponieważ nigdy nie oszukałem własnego umysłu.
Ponowne odwiedziny u pana Czena w jego pokoiku. Powiedział wówczas: Pomimo moich studiów wciąż wędrowałem pomiędzy taoizmem a buddyzmem. Uznałem, że hinajana jest bardzo dobra, ale nie przedłuży mi życia i
choć przyjąłem buddyjskie schronienie (saranę),
psułem je spotkaniami z taoistycznym guru Li Long Tianem, który obiecywał dać mi instrukcje
wydłużające życie. Nauczyciel ów był już bardzo stary, lecz miał twarz małego
chłopca; nie jadł od dwudziestu lat. Kiedy mi o tym powiedziano, nie mogłem w to
uwierzyć, ale po kilku dnia przebywania z nim pod wspólnym dachem przekonałem
się, że to prawda. Udzielił mi instrukcji, które ćwiczyłem
i uzyskałem dobre
rezultaty.
Po wizycie
Czcigodnego Tai Xu stowarzyszenie buddyjskie w naszej stolicy rozkwitło. Zbudowano świątynię
dla osób świeckich, w której przestrzegano tradycji Czystej
Krainy. Tam właśnie przeczytałem
wydanie Tripiaki z Qi Sza. W tym czasie znałem tylko hinajanę i mahajanę, a moja praktyka polegała na przyjmowaniu
wyłącznie diety warzywnej, gdy żyłem z dala od mojej żony.
Pan Czen opisał w tym miejscu jak dawna tradycja wadżrajany w Chinach, która rozkwitła w czasach
dynastii Tang, szybko wymarła, ponieważ wiedza o niej była ograniczona porządkiem cesarskim. Następnie powiedział, że obecne tradycje wadżrajany w Chinach pochodzą ze źródeł tybetańskich. Po tym krótkim wyjaśnieniu pan Czen był łaskaw opowiedzieć nieco o swoich guru wadżrajany:
Kiedy pracowałem jako
sekretarz i nauczyciel, spotkałem nauczyciela tradycji Gelugpy - Gelu Rinpocze. Nauczanie według jego duchowej tradycji kładło
wielki nacisk na przestrzeganie winaji, oraz czterech
praktyk wstępnych. Ponieważ nie mogłem
tego dokonać żyjąc z rodziną, przeniosłem się do świątyni nauczyciela. W ciągu dwóch lub trzech lat udało mi się
ukończyć pierwsze trzy praktyki zasadnicze. To znaczy, skompletowałem sto
tysięcy pokłonów, tyle samo powtórzeń formuły schronienia, oraz powtórzeń stusylabowej mantry Wadżrasattwy jako wyznanie popełnionego zła. Aby to wszystko zrobić, wstawałem o trzeciej
nad ranem i praktykowałem do dziewiątej, kiedy przychodził czas na pracę
nauczyciela. Zabrakło mi czasu na skompletowanie czwartej praktyki wstępnej,
która polega na stu tysiącach ofiarowania mandali. W tamtej świątyni udało mi się zrobić tylko dziesięć tysięcy
ofiarowań nandali
i nadal angażuję się
w tę praktykę. (Oczywiście, nawet jeśli wspomniane praktyki nie są jeszcze
zakończone, zwykle sięga się już po inne, bardziej zaawansowanej natury, i
tak też postąpił pan Czen). Z powodu stworzenia mocnych podwalin, inne
późniejsze praktyki nie nastręczały mi już trudności.
Mój nauczyciel słyszał o wielkim pustelniku - guru z prowincji Dziang
Xi, który podążał za naukami starożytnych ( Ningmapa ). Był to Lola Hutuktu, który pomimo sprawowania
oficjalnego stanowiska w tybetańskim rządzie przebywał na stałe w odosobnionym
miejscu. Kiedy Guru Gelu go odwiedził, zachowujący zewnętrzne oznaki pokory pustelnik zdał sobie sprawę z zakorzenionej w swym umyśle
silnej dumy, miał bowiem wielu uczniów w różnych regionach Chin. Sądziłem, że dał Gelu Rinpocze jakieś nauki, lecz ten po powrocie milczał i nie przekazał nam otrzymanej wiedzy.
Widząc, że nie mogę uzyskać dalszych instrukcji od
mojego ojca – guru, postanowiłem odszukać Lolę Hutuktu na własną rękę. Zrobiłem
to pomimo trudności rodzinnych. Oddaliłem się z
domu, zabierając ze sobą nieco pieniędzy, na co moja żona pobiegła z płaczem do mojego
nauczyciela Gelu, aby skarżyć się na brak środków do życia, ja jednak
czułem, że tego rodzaju światowe rozważania należy odłożyć na bok i że
najważniejsze będzie uzyskanie nauk Czcigodnego Lola. Dał mi wiele pouczeń do
praktykowania medytacji,
w tym instrukcje Atijogi, Mahamudry i Wielkiej
Doskonałości. Miał dar
przewidywania przyszłości; przewidział, że będę miał córkę, radząc przy tym,
aby mieszkała z moją żoną i jadła mięso. Zalecił mi także
praktykowanie Czan, ponieważ moje urzeczywistnienie nieco się
już wtedy pogłębiło.
Wróciwszy z pustelni Lola Hutuktu, miałem wątpliwości: zastanawiałem się,
w jaki sposób przyczynowość może być pusta i jak
to jest, że złe uczynki również zawierają prawdę o pustce.
Skorzystałem z trzech dni wolnego w czasie przerwy wiosennej. Na te trzy dni
zamknąłem się w szkolej klasie, pościłem,
załatwiałem się na miejscu. Po prostu medytowałem nad prawdą. Rankiem trzeciego dnia zobaczyłem
nagle Żelazną Pagodę na południu Indii. ( Siddha Nagardżuna wyjął z tej żelaznej
pagody, siedziby Wadżrasattwy, teksty Sutry Mahavairocany i Vadżraśekhara
Sutry i otrzymał od niego
instrukcje). W tym samym momencie stwierdziłem, że prawda jest taka: "Wszystko jest tym, nie ma
żadnej rozmowy." Odtąd nie miałem już wątpliwości
co do Prawdy. Było to małe osiągnięcie Właściwego Poglądu (Samjak Drsti).
W sumie miałem cztery
rodzaje guru. Pierwszy rodzaj nazywamy „guru zewnętrznym“. Przykładami takich guru są moi konfucjańscy i taoistyczni instruktorzy. Po drugie, miałem wielu nauczających doktryn ezoterycznych guru
wewnętrznych, wśród których pierwszym był Czcigodny Tai Xu. Z innymi czytałem cztery różne wydania Tripitaki koncentrujące się na poglądzie mahajany.
Kiedy po raz pierwszy przeczytałem Sutrę Diamentową,
zrozumiałem, że jej znaczenie,
to wgląd w
jedność przeciwieństw. Wielu z tych guru mahajany
i wadżrajany widywałem w snach i medytacjach;
działo się to za sprawą predystynacji – związku nauczyciela z uczniem. W sumie
miałem trzydziestu siedmiu buddyjskich guru, ale nie ma miejsca na opisywanie ich bardziej szczegółowo - ani ich
postaci, ani ich doktryny.
Powiedziawszy to, pan Czen podniósł wzrok; wyglądał na trochę zamyślonego. Teraz, powiedział, przechodzimy
do trzeciego typu guru, który
udziela instrukcji w medytacji i snach. Tacy
nauczyciele nazywani są guru tajemnymi lub guru
z innego wymiaru; na przykład Mahakala dał mi wiele instrukcji.
Po czwarte, istnieje guru dharmakaji,
który jest mądrością,
nie - guru. Ten guru nie jest osobowy, ale dzięki niemu otrzymałem wiele nauk. Tu nasz jogin wstał
z fotela i podszedł
do przeszklonego kredensu wypełnionego książkami. Wyciągnąwszy spory stos książek, dał je nam do obejrzenia. W sumie były tam dwadzieścia
dwa tomy, każda strona pokryta ściśle chińskimi znakami. Były to przykłady tego, co Tybetańczycy nazywają "Skarbem Umysłu" (Dutun), który jest nowo odkrytymi
instrukcjami duchowymi. Nauki te zawierają szerokie spektrum tematów, wśród których można wymienić: Mudrę, Yantrę, ćwiczenia
otwierania czakr, nadi itp. Są tam też praktyki dla utrzymania zdrowia
fizycznego, a także zaklęcia. Pan Czen twierdzi, że tych ostatnich nigdy nikomu
nie przekazał.
Nasz jogin opowiedział nam następnie o dwóch otrzymanych w
ten sposób naukach. Pierwsza dotyczyła inicjacji w medytację bogini Ekadżati, którą otrzymał bez niezbędnej mudry. Nie zostało to opisane w żadnym tekście, ale
było postrzegane przez niego w medytacji. Następnie zademonstrował to Bhadanta Sangharaksita, który miał również pozwolenie na
praktykowanie wspomnianej sadhany. Inna mudra, którą Czen pokazał nam z tej okazji, jest
bardzo użyteczna we współczesnej podróży; zwana jest Tablicą Białego Parasola i ma
związek z bóstwem opiekuńczym Sitapatra Aparadżitą. Czen wykorzystywał
ją z powodzeniem, aby zapewnić sobie bezpieczny i stały przepływ powietrza.
C. Biografia tajemna
Dwie pierwsze części tej biografii są teraz kompletne. Dochodzimy do trzeciego działu
zwanego "tajemnym", w którym natchnienie dotyczące praktycznego wyrzeczenia jest najważniejszym punktem. Konieczne jest
zrozumienie, że musimy uzyskać doskonałe wyrzeczenie i nasze pragnienie praktykowania zawsze musi być niesłychanie
silne. Oto przykład. Kiedy byłem nauczycielem, mogłem żyć jak pustelnik przez dwa miesiące w
roku w czasie długich wakacji letnich, oraz przez miesiąc, gdy mieliśmy ferie
zimowe. Żyłem w ten sposób przez wiele lat. Gdy nadchodził czas powrotu do pracy nauczyciela, zawsze płakałem,
bo w szkole nie było czasu na medytację. A jednak wiedziałem, że muszę zarabiać pieniądze dla moich starych rodziców i rodziny. Co mogłem na to poradzić? Mamy wiele żywotów, a zatem wielu rodziców i powinniśmy starać się ich wszystkich wyzwolić,
ale w tym życiu z powodu złych działań w przeszłości nie byłem w stanie żyć bez rodziny.
Wiele razy próbowałem porzucić życie rodzinne i być jak wielki tybetański jogin, samotny Milarepa, ale nie było nikogo, kto by wspierał moich
bliskich: matkę, ojca i rodzinę. Bardzo chciałem być bhikszu, ale nie mogłem opuścić domu z powodu ziemskich zobowiązań.
Kiedyś, gdy byłem na wpół przytomny, odwiedziła mnie Dakini Heruki
i powiedziała:
"Idź do Syczuanu". Udałem się tam, aby uzyskać szczegółowe
nauczanie wadżrajany. Mogłem spełnić nakaz pod warunkiem posiadania
jakiegoś źródła dochodu, miałem więc dużo szczęścia, bo otrzymałem taką
szansę właśnie w dniu, w którym usłyszałem polecenie Dakini. W tym czasie z powodu wojny ewakuowano sekretarza generalnego z ramienia rządu. Dano mi zastępstwo - sekretarz
był nieobecny przez siedem dni. Nie miałem pieniędzy, więc wykorzystałem ten czas na samotną medytację. Kiedy medytowałem, pięć sióstr - emanacje Buddy
Amitajusa, kazało mi udać się
do Xi Kangu, jak to jednak miałem zrobić bez
odpowiedniego wsparcia? Kiedy mój przełożony wrócił, zapytałem, czy mógłby mi pomóc; okazał
hojność, dając mi 200 chińskich dolarów. Tak oto wyruszyłem do Xi Kangu, gdzie na śnieżnej górze otrzymałem instrukcje
od słynnego Ganga Guru. Przebywałem z nim, praktykując jego nauki,
dopóki moje pieniądze
się nie wyczerpały, a trwało
to sto dni. Miałem sen
w tamtym miejscu:
przyszedł do mnie Karmapa Rinpocze, który kazał mi się ze sobą spotkać; miałem starać
się dotrzeć do Dege. Środki dla wyprawy – czterdzieści tysięcy
chińskich dolarów – obiecał mi mój opiekun, bóstwo Wei Tuo, którego w Tybecie utożsamia się z Wadżrapanim; ma on być ostatnim
z tysiąca buddów tego pomyślnego eonu. ( Pan Czen roześmiał się serdecznie na to wspomnienie):
Co i gdzie mogę zrobić z tak dużą ilością pieniędzy ? Policzyłem wszystko dokładnie: koszty były równe proponowanej przez opiekuna
sumie. Winien mu jestem pełne wdzięczności podziękowania. Ilekroć dostawałem jałmużnę,
pojawiał się na otrzymanym przez ze mnie banknocie. Zanim przybyłem do Dege,
pewnego wieczoru miałem wizję Khyentse Rinpocze, który był nauczycielem młodego Karmapy - króla Dharmy, i od razu wiedziałem, że jest on emanacją Mahakali. Kiedy spotkaliśmy się później w Dege, powiedziałem mu, że poznałem jego duchowe
zaplecze; był raczej zdziwiony i przyznał, że istotnie ćwiczył się w medytacji
na Mahakalę. Zapytał mnie, skąd mam tę wiedzę, a gdy mu wyjawiłem źródło, był
bardzo zadowolony i powiedział, że naprawdę jestem jego uczniem. Czcigodny Khyentse uczył wielu rinpoczów. Poza
tym co mi wtedy przekazał, otrzymałem od niego wiele innych wyjątkowych nauk.
Zanim skończę
opowiadać o tym okresie mojego życia, chciałbym wyjaśnić, że musiałem udać się do Xi Kangu, aby uzyskać tajne doktryny trzeciej inicjacji (łang),
która nie jest całkowicie dostępna w Chinach. Dzięki tej inicjacji można uprawiać tantry wymagające udziału kobiety. Te dyscypliny były przeze mnie praktykowane zarówno
z moją żoną, jak i z innymi małżonkami. Nie zagłębię się w szczegóły z szacunku dla pozycji dwóch obecnych tutaj bhikszu. Bhikszu utrzymujący celibat i będący członkiem sanghi, jeśli w ogóle praktykuje trzecią inicjację Tantr, skupia się jedynie na praktyce wewnętrznej,
oczywiście bez udziału zewnętrznej małżonki .
W tym okresie zebrałem
liczne inicjacje i instrukcje z siedmiu różnych szkół Tantry w Tybecie : Gelugpa , Ningmapa, Kagjupa, Szangpa, Dzonangpa
(Kalaczakra ), Drukpa (gałąź Kagjupy) i Sakjapa. Do wszystkich tych praktyk są odpowiednie
teksty, które mogą być czytane i zgłębiane tylko przez osoby upoważnione
do danej medytacji. Oczywiście, te podręczniki nigdy nie są publikowane, ponieważ ich treść ma sens
tylko z uzupełnieniem w formie ustnych instrukcji.
Warto również
zauważyć, że wielu z moich nauczycieli nie szczyciło się sławą, ani ugruntowaną
reputacją (choć niektórzy – tak). Większość była mało znana, często żyła w
odległych, dzikich miejscach, odwiedzana - jeśli w ogóle - przez szczupłe grono uczniów. Niektórzy nie byli tulku (rozpoznanymi
inkarnacjami), ale dzięki własnym wysiłkom w tym życiu mogli znaleźć duchową linię. Bardzo często najgłębsze nauczanie można znaleźć wśród takich właśnie guru.
Po tym odosobnieniu moi guru poprosili mnie, bym wrócił do swojej prowincji,
aby uratować rodzinę przed II
Wojną Światową. Wykonałem
to, osiedliłem moją rodzinę się w bezpiecznym kraju. Tuż przed
wyjazdem do Indii przez dwa lata mieszkałem w jaskini. Jeszcze przed powrotem w rodzinne strony poznałem Garmę C.C.Czang, z
którym się zaprzyjaźniłem. Gdy pytał, co ma robić, odparłem: "Jedź do Indii ". On na to: "Po co? Buddyzm jest w Indiach skończony ". Powiedziałem mu,
że chociaż buddyzm odszedł, wciąż są święte miejsca. Przepowiedziałem
wyjazd dla nas obydwu i choć w to nie wierzył, okazało się, że dostał w
Iniach jakąś rządową posadę. Mój bogaty mecenas - pan Huang, chciał udać się do Indii na pielgrzymkę i zasugerował, że powinniśmy to zrobić razem. Uczyniliśmy to w 1947
roku; wspomagany przez hojnego pana
Huanga, odbyłem pielgrzymkę do wszystkich świętych miejsc. Mój miły opiekun powrócił do ojczyzny, ale ja zostałem, aby medytować przez co najmniej tydzień w każdym miejscu, oraz dowiedzieć się o najbardziej
odpowiednie miejsce dla mojej praktyki. Ostatecznie pan Czang
pomógł mi zostać w Indiach, więc przybyłem do tej oto pustelni w Kalimpongu.
D. Biografia najbardziej tajemna
Czwarta część, zatytułowana
"Najbardziej tajemna” dotyczy urzeczywistnienia. Możemy tu rozważyć podziały
związane z trzema janami buddyzmu .
W tej części
najważniejsze jest wyrzeczenie - cnota,
której po wielekroć nauczano w hinajanie. W moim życiu często ją praktykowałem; podam kilka
przykładów. Wielokrotnie kuszono mnie wyższymi stanowiskami i większymi pieniędzmi. Kiedy byłem sekretarzem Komitetu Edukacyjnego
prowincji Hunan, istniała szansa na stanowisko profesora klasycznego języka chińskiego z wieloma studentami i wysoką pensją. Wyrzekłem
się tego. Gdy praktykowałem cztery fundamenty Tantry, zaoferowano mi posadę sekretarza wysokiego urzędnika
państwowego, ale miałem być stale w biurze pod telefonem, więc nie mógłbym spać i praktykować w świątyni. Dlatego i tę ofertę odrzuciłem. Innym znów
razem Czcigodny Tai Xu powiedział, że mam iść do jego nowego College'u Buddyjskiego
i tam uczyć mnichów i świeckich studentów; był moim guru, więc musiałem go słuchać.
Zrobiłem to, porzucając pracę dydaktyczną w Hunan; otrzymywałem skromną pensję w
College’u w Syczuanie i robiłem, co mogłem. Po jakimś czasie uznałem, że starczy już tego profesorowego życia, które polega na ciągłym dawaniu. Zdecydowałem,
że chcę być uczniem i coś od kogoś zyskać; wyrzekłem się tamtej
posady i udałem się do Xi Kangu po dalsze nauki.
Poza studiami miałem
tak wiele szczęścia, że mogłem przeczytać cztery wydania Tripitaki, jednocześnie
przechodząc do dociekań na temat filozofii wadżrajany i Czan. Zyskuje się tylko poprzez rezygnację.
Dzięki Wei Tuo nigdy nie byłem głodny.
b) Osiągnięcie Tao ( Ścieżka lub Kurs)
Ma ona określone kroki,
dla których ułożyłem poniższy łańcuch porównań. Na etapie nauk mahajany
potrzebne jest urzeczywistnienie nietrwałości wszystkich rzeczy. Wynika z tego,
że jesteśmy w stanie zrozumieć, czy nasze wyrzeczenie jest dobrze rozwinięte, kiedy nie lgniemy już do rzeczy, ale uznajemy ich przemijającą naturę. Urzeczywistnienie tego
jest równie cenne jak pieniądze; nasze pieniądze, to czas, którym dysponują nawet ludzie
biedni. Musimy zrobić dobry użytek
z cennego
jak pieniądze czasu i nie marnować go. Kroki naszej ścieżki są
następujące:
1. posiadanie
niezbędnych pieniędzy pochodzi z idei nietrwałości
2. kupujemy nimi
ziemię wyrzeczenia
3. ziemia ma
być otoczona murem z winaji - przestrzeganiem
4. wtedy można tam bezpiecznie
zasiać ziarno bodhicitty
5. które jest nawadniane wodą współczucia
6. i bogato nawożone
przez medytację
7. dając kwitnący
kwiat mądrości
8. który dojrzewa w
owoc buddy
Spełnia to wszystkie
trzy rodzaje wyrzeczenia – pustelniczego życia Milarepy; spełnia nawet czwarty
rodzaj, o którym nie wspomniał. Przez osiemnaście lat, wliczając w to okres zamieszkania w Kalimpongu, mieszkałem w górach i spędziłem kilka
miesięcy wśród grobów. Trzeci wspomniany rodzaj, to jaskinie,
w których medytowałem przez dwa lata. Mój własny i raczej unikalny
rodzaj pustelniczego życia polegał na doświadczeniu
duchowej praktyki w czasie dziesięciodniowej podróży statkiem po chińskiej
rzece.
c) Osiągnięcie konsekwencji: pewność oświecenia
Pracując z naukami Czystej
Krainy, wyraźnie widziałem
w medytacjach wielki srebrny lotos z tysiącem płatków, który czeka na mnie w Sukhavati. Uprawiając Czan, zdobyłem poprzez medytację wiele doświadczenia Prawdy. Proszę przejrzeć moją pracę na temat
Czan – “Latarnia morska na Oceanie Czan”. W
sześciu rodzajach Tantry miałem niską klasę osiągnięć, które powinny być trzymane w tajemnicy; wymaga
tego przykazanie. Jednak nie ma tu żadnych uroszczeń do pełnego oświecenia, a świat również mnie teraz nie potrzebuje. Pozwolę
sobie na mały wiersz:
Mały deszcz w głębokiej ciemnej nocy.
Mała skała służy za pomost wędkarski.
Mała lampka na półzimnej łodzi.
Mała ryba wchodzi do sieci.
Ogromnie żałuję, że nie
skompletowałem tego, co wyobrażam sobie jako cztery
warunki idealnego buddysty:
Na zewnątrz musimy wydawać się biedni i być zadowoleni
z niewielkiej ilości. Wewnątrz niech rozkwita bodhiczitta.
Potajemnie musimy mieć wielką radość trzeciej inicjacji.
I najskryciej, ma nas cechować postawa Czan – postawa Wyzwolonego.
Jak już powiedziałem,
nie ma tutaj uwielbionego “ja”. Te cztery punkty powyżej odnoszą się także do tej biografii: pierwszy, to łaska moich rodziców, ale nie moja. Drugi, to łaska moich guru. Trzeci, to obrońcy i opiekunowie, a ostatnim jest błogosławieństwo Buddy - nie ma tu nic ze mnie.
Podsumowując
wszystkie powyższe cztery części: wszystkie one zawierają się w mojej zewnętrznej biografii, co może być małym wprowadzeniem dla naszych
młodych czytelników. Na rzeczywistość wewnętrzną potrzeba rozmowy o mojej
inspiracji z praktyki dwóch jan. Aspekt prawdziwe tajemny,
to praktyczne doświadczenia z trzeciej inicjacji wadżrajany. Aspekt prawdziwie najtajniejszy powinien opisywać praktykę Mahamudry i Czan. Pojawi się jako wprowadzenie dla starych czytelników,
które napiszę, gdy moje urzeczywistnienie się zwiększy.
Nasz czas
się skończył, na
zewnątrz było całkiem ciemno. Usłyszeliśmy duchową historię , a nie zwykłą biografię.
Ile pozostało w niedopowiedzeniu z powodu zwięzłości? Cała
ta historia opowiada o stopniowym odsłanianiu całości,
o powolnym wznoszeniu stabilnego budynku na
fundamentach nauk najwcześniej przekazanych przez konfucjańskiego mistrza, wzmacnianych poprzez taoistyczną fazę poszukiwania nieśmiertelności lub przynajmniej długiego życia, przez
nauki Czcigodnego Tai Xu – nauczanie buddyjskiej mahajany, prowadzące do
podstaw praktyki ustanowionej pod kierunkiem Gelu Guru. Potem
duchowa wysokość rośnie dzięki praktyce różnych stopni Tantry i doświadczeniom z
medytacją Czan.
Mimo posiadania tak rzadko spotykanych w
naszym wieku osiągnięć pan Czen, który wszystko to opowiedział, nie przechwalając się ani nie wykazując żadnych oznak
posiadania, odprowadził nas cały w ukłonach; migoczącą pochodnią oświetlał nam
schody, po których sam nigdy nie chodzi, powtarzał raz za razem: “Dziękuję wam,
bardzo dziękuję”.
Źródło
Tłumaczenie polskie: Julita Grodek
Warszawa, 28.05.18
(w czasie pobytu Guru Yutanga Lina - ucznia i
sukcesora Guru Czena w naszym mieście)